BLOG O LITERATURZE KOBIET

Dlaczego czytam? O „Nielegalnych związkach” Grażyny Plebanek.

Czytam naprawdę sporo książek, które mogę nazwać dobrymi. Niemniej ostatnio rzadko jest tak, że czytanie ogarnia mnie całą. Fizycznie. Całospala. Częściej mi się to zdarzało we wczesnej młodości. Przy pierwszych książkowych fascynacjach, które przyprawiały mnie o wypieki na twarzy i gęsią skórkę. Z takim właśnie czytaniem kojarzy mi się jedna z najważniejszych książek w moim życiu. „Układ” Eli Kazana. I to raczej nie przypadek, że jej tytuł pada w jednym z dialogów w „Nielegalnych związkach”. Znalazłam w prozie Grażyny Plebanek jakieś powinowactwo z tą powieścią (która na pewno mnie kształtowała). I nie chodzi tu (tylko) o rozgrzaną do czerwoności kulę pożądania, która przetacza się przez bohaterów (choć bardzo chętnie szukam dobrego pisania o erotyce, a to mnie przekonuje), nie, ta bliskość ociera się o jakiś typ życiowej energii, który jest mi szczególnie bliski. To mieszanka żywego intelektu ze zwierzęcą energią, przyprawiona duchowością. Mocno mi do niej bije serce. Jeszcze teraz gdy wystukuję te słowa tuż po pochłonięciu ostatniej strony, czuję jak wali.

„Nielegalne związki” mnie trafiły. Mnie całą, nie tylko moją głowę. To pisanie było jak górski strumień, który porwał mnie ze sobą. Chcę wiedzieć co dalej i jednocześnie chcę być w tej chwili czytania.  W zasadzie nie utożsamiam się z bohaterami. Ale czytam i jestem nimi.

Nie mam w tej chwili ani na jotę „przemyśleń” po lekturze. Zostałam za to z masą uczuć, które, mam wrażenie, właśnie żłobią sobie o wiele trwalsze niż czysto intelektualne zachwyty ścieżki w moim mózgu oraz w mojej pamięci. I to one właśnie mają szansę być w przyszłości kształtujące. Jak niegdyś „Układ” Kazana.

Ewelina Szyszkowska, jedna z redaktorek mojej powieści „Ja sama”, powiedziała mi kiedyś na roboczym spotkaniu, jeszcze długo przed wydaniem „Ja sama”, że pisze się po to, żeby ktoś, choćby jedna osoba, powiedziała: „to o mnie”. Teraz już wiem, co miała na myśli. Tak, to stan nieporównywalny z żadnym innym. Piszesz, a ktoś, kogo nie znasz, kogo życia nawet nie dotknęłaś, odnajduje się w Twoim pisaniu.

Po co zatem się czyta?

Powodów można pewnie wymieniać bez liku, ale dla mnie tym najpotężniejszym, tym, który powoduje, że w czytanie można wsiąknąć na całego, że bez książek nie można się potem obyć, jest chyba to uczucie fizycznej wręcz rozkoszy, pasji, która ogarnia cię podczas pochłaniania kolejnych stron. Łaskocze mózg. Dotyka czułych strun w Tobie. To nie jest zawsze tak, że odnajdujemy siebie w tej właśnie konkretnej historii, z którą się zapoznajemy. Bohaterowie „Nielegalnych związków” mają własne życiowe opowieści, z moją nie mające wiele wspólnego. Ale przecież mimo to odnajduję się w tym pisaniu na poziomie o wiele głębszym, o wiele bardziej pierwotnym. Powieść Grażyny Plebanek gra pewnie na tych nutach pytań, które i ja sobie zadaje.

I znów, przy okazji tej książki, wraca kwestia, którą poruszałam już polecając Wam „Ten dziwny wiek” Kiley Reid (nominowany zresztą do Nagrody Bookera) – czy dobre książki to tylko takie, które poruszają tak zwane „ważne tematy”? Albo takie, które są bardzo trudne i hermetyczne w odbiorze? „Nielegalne związki” to obyczajówka, jej temat z gatunku tych życiowych”, „a pochłania się ją z prędkością światła. Będę się jednak upierać, że to wspaniała literatura.

Polecam.

Aga Szynal

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Więcej
Postów