Zaczynałam z mieszanymi uczuciami, kończyłam jednak mimo wszystko olśniona tym pisaniem. Mieszane uczucia brały się tylko i wyłącznie stąd, że pierwszą przeczytaną przeze mnie książką Soupkovej było „Pod śniegiem”. Wspaniałe. „Najlepiej dla wszystkich” wydawało mi się z jednej strony zbyt podobne do tamtej. A z drugiej – smutniejsze. Daleko bardziej przytłaczające.
No i faktycznie – Soupkova ma swoje motywy. Starzejących się rodziców gdzieś tam ponad sto kilometrów od Pragi (tu z kolei mieszka część młodszego pokolenia). Matkę samotnie wychowującą syna, z którym nie do końca sobie radzi z tym wychowaniem. „Najlepiej dla wszystkich” jest też rzeczywiście dojmująco smutne, brak tu przymrużenia oka, widać jak na dłoni to, co w nas ludziach brzydkie. Jedna z trojga głównych bohaterów, Hana, jest naprawdę męcząca. Kobiecy typ Piotrusia Pana o uroku, który pozwala wykorzystywać innych. O zmiennych nastrojach. Ale przestało mi to wszystko jakkolwiek przeszkadzać. Soupkova drąży najwyraźniej w swoich tematach. I jest w tym naprawdę dobra!
Pisarka skupia się na zwykłym życiu. Codzienności. Zwłaszcza tej rodzinnej. Jest Eva (zakochałam się w jej postaci), która została sama po śmierci męża. Jej córka Hana (o której wyżej). I Victor, syna Hany. Uroczy rozrabiaka. I to, co się między nimi rozgrywa. Każdy z bohaterów opowiada nam swoją wersję wydarzeń. Widzimy jak się one ze sobą zderzają. Jak się czasem od siebie odbijają. Ale i rzadko, bo rzadko potrafią się wzajemnie grzać w rodzinnym cieple i trosce.
Jeśli jeszcze nie znacie, polecam ogromnie.
Aga Szynal