Mam co do niej mieszane uczucia. Wciągnęła mnie, to na pewno, bo mnie interesuje ta tematyka – poszukiwania własnej tożsamości, zwłaszcza tej pogrzebanej głęboko pod zasłoną milczenia, jak to często się dzieje w przypadku tożsamości żydowskiej. Tu proces ten rozpoczyna tajemnicza, tytułowa pocztówka z czterema nazwiskami dostarczona na nazwisko nieżyjącej babci pisarki.
Anne Berest przeprowadza śledztwo. W głąb rodzinnych sekretów. Symboliczne jest, że zaczyna to śledztwo gdy w jej brzuchu rośnie córka. W końcu ona też będzie Żydówką (nawet jeśli rodzina jest od dawna silnie zakorzeniona we Francji). I ta współczesna część jest dla mnie szczególnie interesująca. Wygląda na to, że bycie Żydem (nawet we współczesnej Francji) ciągle czyni cię osobnym. Naznacza, czy tego chcesz czy nie.
Jest to jednak proza nie pozbawiona wg mnie minusów. Sceny dotyczące obozów koncentracyjnych, powrotu z obozów wydawały mi się niestety naiwne. Być może to kwestia tego, że jestem Polką. Chłonęłam od okresu nastoletniego literaturę, która opowiadała o tym, co na terenie mojego kraju Niemcy robili Żydom. Sama siebie powstrzymywałam przed myśleniem, które byłoby licytowaniem się na ilość krzywd, zresztą przecież nie mam nawet prawa mówić o krzywdach w tym przypadku, moi przodkowie nie ginęli w komorach gazowych. Chodzi więc raczej o głęboką wiedzę stojącą za każdą napisaną literą. Której tu nie czułam (może wrażenie potęgował też fakt, że jestem świeżo po lekturze „Stramerów” Mikołaja Łozińskiego, tam każde słowo znaczyło).
Jest jednak więcej scen, które wypadły płasko. Czasem dlatego, że zostały zbyt mocno dopowiedziane – jak w przypadku odkrycia, że bohaterka nieukończonej powieści napisanej przez ciotkę pisarki miała na imię Anne, tak jak ona sama.
Nie żałuję czasu spędzonego z „Pocztówką”, ale nie uważam też, że trzeba koniecznie poznać ten tytuł. W tym przypadku rodzima literatura dostarcza mi wciąż o wiele mocniejszych głosów. Jak choćby wydane na wiosnę „Adieu Varsovie” Janki Kaempfer Louis.
Aga Szynal