Gdy po raz pierwszy zaczęłam czytać tę powieść kilka miesięcy temu poczułam się przytłoczona tym złym, co ma nadejść i które od początku zapowiada autorka i odłożyłam ją, nie miałam na nią wtedy dość siły. Od razu jednak wiedziałam, że wrócę w stosownym momencie. Początek był mroczny, ale obiecujący.
„Testament” to proza psychologiczna. O pochodzeniu. Historia wieloletniej rodziny mieszkającej na finlandzkiej wsi. Annie, główna bohaterka, wraca do domu z którego uciekła, kiedy tylko dorosła. Zbiera się „król szczurów”: matka, ojciec i dwanaścioro żyjących dzieci. Poznajemy kolejno każde z nich. To zebranie pulsuje niczym osobny, żywy ogranizm. Ma właściwą tylko dla siebie dynamikę zasilaną energią od poszczególnych jej członków, ale tworzącą oddzielny byt . A nad całą narracją od początku unosi się: to, co się zdarzy.
Nic nie jest lekkie. Ani teraźniejszość (lata osiemdziesiąte), ani przeszłość. Prawdę mówiąc zadziwia mnie jak wiele złego spotykam w skandynawskich powieściach o minionych czasach (do głowy przychodzi mi „Lód”, którego przeczytać nie zdołałam). Ilość przemocy.
„Testament” wart jest jednak zanurzenia się w nim. Pomaga zrozumieć jak wpływa na nas to, co sprawiło, że zjawiliśmy się na świecie.
„Dzieci, choć takie małe, mają w sobie wielkie światy. Nawet becik noworodka naszpikowany jest informacjami, upstrzony genami, długo leżał odłogiem, aż wreszcie zaczyna kiełkować.
Możesz być wszystkim, myślą rodzice, patrząc na swój maleńki cud. Ale to nieprawda. Bo z dziecka może być wiele rzeczy, ale nie cokolwiek. Nie wszystko. Gdy tylko się rodzi, drzwi zaczynają się zamykać”.
„Kiedy na świat przychodzi drugie dziecko człowiek uświadamia sobie, jak niewiele ma możliwości, by tak naprawdę odmienić świat. Bo dzieci są różne. Różnie się rodzą i różnie dorastają, w zależności od wielu czynników.
Miłość rodzica jest oczywiście jednym z nich. Ale wcale nie jedynym”.
„Bo nie mamy żadnych obowiązków wobec przeszłości, poza tym jednym, by nieść świadectwo, by nie zapominać o tym, co się wydarzyło i co wiemy, przekazać to dalej, tak by dzieci oraz te jeszcze nienarodzone dzieci, a także dzieci, które będą żyły długo po tym jak nas już nie będzie, mogły zapoznać się z naszym testamentem”.
Znakomita, choć wymagająca proza.
Aga Szynal
Nina Wähä „Testament” Wydawnictwo Poznańskie
Tłumaczenie: Justyna Czechowska